schody do nieba

Stała przyobleczona światłem niczym suknią w krainie miłości, światła i ciepła. Była tu już wiele razy, czuła to. Nie po raz pierwszy spoglądała w oczy wieczności ciesząc się ich blaskiem i radując nieskończoną różnorodnością. Wszystko było tu doskonałe, takie jakie marzyła by było, dokładne odzwierciedlenie jej nieba. Aniela stała we własnym raju i raz po raz wzdychała cichutko, jakby coś niedostrzegalnie uciskało jej świetliste wrażliwe serduszko. Świat będący jej nieodłączoną częścią skrzył się miliardem rozszczepionych diamentów w porannym słońcu. Każde pragnienie jej serca było rozkazem spełnionym w jednej chwili. A jednak, a mimo to, Aniela całą sobą zapragnęła czegoś spoza jej własnego wspaniałego raju. Miała tu wszystko, to prawda, ale czegoś brakowało. Już od jakiegoś czasu nie radowała się śpiewem rajskich ptaków i nie podziwiała doskonałej natury stworzenia. Read the rest of this entry »

OBRAZ DUSZY

Author: Magdalena Janczewska

 

Zobacz obraz w pełnych rozmiarach

Andrea jakoś dziwnie się czuła w swoim codziennym ubraniu, miała wrażenie, że coś się zmieniło, tylko nie potrafiła dokładnie określić co. Przyjrzała się sobie w lustrze, jak zawsze, ciekawa kto spojrzy na nią z drugiej strony, ta twarz i oczy, czy kiedykolwiek pozna je dogłębnie, rozszyfruje ich tajemnicę? Wokół niej świat się zmieniał nie chcąc zatrzymać się ani na chwilę, choć czasem tak bardzo by tego chciała. Nie rozumiała dlaczego tak trudno ludziom pogodzić się ze zmianami, dlaczego łatwiej nie przyjmują kolei losu? Ona sama za każdym razem czuła paraliżujący strach kiedy życie zaskakiwało ją i zmieniało kompletnie jej wyobrażenie na temat przyszłości. Read the rest of this entry »

KLUCZNIK CZASOPRZESTRZENI

Author: Magdalena Janczewska

Zobacz obraz w pełnych rozmiarach

Ana lubiła myśleć o sobie jak o kluczniku, który miał klucze do wrót i tuneli nie z tego świata. Czy była inna niż wszyscy? Nie wyróżniała się niczym wśród młodych ludzi jej epoki. Wszyscy podróżowali licznymi sieciami czasoprzestrzeni i oglądali inne cywilizacje i światy. Ana pamiętała jak dziś swoją pierwszą wyprawę, na którą zabrał ją ojciec. Pokazał jej ‘wymarłe’ światy, gdzie niegdyś panowała niepodzielnie przyroda, które dalej istniały, tyle że w innej przestrzeni i czasie. Zwierzęta miały tam kształty i rozmiary tak dalece różne od tego co widziała na rodzinnym Gomos, że gdy wróciła do domu z wrażenia nie mogła usnąć całą noc. Ten dreszczyk podniecenia towarzyszył jej do dziś ilekroć zagłębiała się w plątaninę tuneli wszechświata. Nieraz lubiła skoczyć na oślep w nieznaną przestrzeń. Nigdy jednak nie odważyła się o tym nikomu opowiedzieć, gdyż jej współbracia z pewnością uznaliby ją za szaloną i nieodpowiedzialną, i w konsekwencji pozbawili możliwości podróżowania, a tego by nie zniosła. Read the rest of this entry »

Kraniec Wszechświata

Author: Magdalena Janczewska

Rozłożył swe skrzydła szeroko a ja miałem wrażenie, że krańcami wieczności dotykał.

Gdy go zapytałem, jak to jest dotykać krańca świata, odrzekł, że nie wie, gdyż nigdy go w sobie nie poczuł. I zafalowała przestrzeń cała, a mnie się zdawało jakby to skrzydła te wprawiały wszystko w drganie. Zaśmiałem się na głos cały bezgłośnie a echo dudnieniem wielkim przetoczyło się nade mną niosąc dźwięk pełen zdumienia, w którym czuć było zachłyśnięcie się prawdziwa wolnością. Pierwszy łyk był tak ogromny w swym darze, że niemal mnie zatkało i ze zdumieniem spostrzegłem, że nabieram kolejny i kolejny wdech, każdy równie wspaniały. I niemalże dotknąłem krańców skrzydeł anielskich… Za każdym razem gdy zdawało mi się, że są już tuż tuż, horyzont się wydłużał i widziałem, że mogłem sięgać jeszcze dalej i dalej.

-Czy jest jakieś inne teraz?- zapytałem zdumiony swoją nieskończonością. Read the rest of this entry »

Patrząc w oczy Wieczności…

Author: Magdalena Janczewska

Patrząc w oczy Wieczności zakochałam się w ich głębi niezmierzonej i wskoczyłam bez jednej myśli czy zastanowienia; pływam, szybuję, mknę, jestem tu i tam, wszędzie, jestem tym i tamtym, jestem spojrzeniem i jestem tym na co patrzę. Jestem wolny od ograniczeń moich. Rozszerzam się z każdym oddechem. Nie ma mnie i Jestem.

Obserwuję swój sen o wieczności… ale zaraz… czy to na pewno sen? Czy to tylko sen?

Patrzę na sen ziemski – piękny i koszmarny, ulotny ale jakże rzeczywisty i wybieram… Wybieram nieskończoność. Tym razem… Znowu… I budzę się by tkać mój sen na nowo, lepszy, piękniejszy, bogatszy. Ech życie! Nigdy cię dość! Biorę kolejny wdech i jestem tu i teraz, przemierzam mój utkany sen, a blask słońca na niebie przypomina mi o złotych niciach z jakich utkałam mój sen… Ale jakiż to był sen! Czegóż w nim nie było! I miłość i zdrada, i śmiech i płacz, radość i smutek! Dotykałem złotych nici, wyczuwałam wzory i sploty i dziwiłem się i dziwiłam się i czułem jakbym to robił pierwszy raz! Za każdym razem pierwszy raz. Pierwszy krok, pierwszy uśmiech dziecka, pierwszy promień słońca na twarzy i wiatr rozwiewający włosy, nieustanny zachwyt nad cudem Istnienia. Nigdy niekończąca się opowieść mknie po niciach złotych. O jakim śnie będę śnić gdy się obudzę? A ty? Może śnimy jeden sen? Witaj najdroższy Przyjacielu, Współtkaczu ścieżek i dróg wieczności… witaj.